Nowy człowiek w Chrystusie:
PRZYRZEKAMY WYPOWIEDZIEĆ WALKĘ WADOM NARODOWYM
I ZDOBYWAĆ CNOTY
Zwycięska Pani Jasnogórska! Przyrzekamy stoczyć pod Twoim sztandarem najświętszy i najcięższy bój z naszymi wadami narodowymi. Przyrzekamy wypowiedzieć walkę lenistwu i lekkomyślności, marnotrawstwu, pijaństwu i rozwiązłości. Przyrzekamy zdobywać cnoty: wierności i sumienności, pracowitości i oszczędności, wyrzeczenia się siebie i wzajemnego poszanowania, miłości i sprawiedliwości społecznej.
– z Jasnogórskich Ślubów Narodu
PRZYRZEKAMY STOCZYĆ BÓJ Z NASZYMI WADAMI NARODOWYMI
1. CZY DOBRZE ZNAMY NASZE WADY NARODOWE?
Zarówno Kościół przez swoich kapłanów, kaznodziei, wychowawców i nauczycieli, jak również myśliciele, społecznicy, publicyści, moraliści i reformatorzy zawsze starali się o to, by jasno postawić Narodowi przed oczyma jego bolączki. Któż to mężniej czynił, jak nie ks. Piotr Skarga w swoich Kazaniach sejmowych?
1. Są one przemieszane w duszy Narodu z cnotami, jak pszenica i kąkol. Zarówno my sami, jak i cudzoziemcy, zarzucamy sobie słynne „polskie niedbalstwo”, to „jakoś tam będzie”, brak wytrwałości, rozproszenie, bierność umysłu. Już stary biskup Marcin Kromer pisał o swych rodakach: „Mają nasi zdolności, ale raczej przyswajają sobie zdobycze innych, a niż by się sami do badań własnych przykładali”. Stąd nasza powierzchowność, brak gruntownej wiedzy w każdym zakresie, a więc i religijnym. A jeden cudzoziemiec pisał o nas: „Polak łatwiej uczy się tego, co inni odkryli, niż żeby sam się o to starał; że nie dąży do zupełnej doskonałości w niczym, tj. że brak mu wytrwałości. Przeciętny Polak odznaczał się pewną niedbałością; co o nim mówią i sądzą, zbywał lekko, za to była mu obca wszelka pedanteria, wszelka drobiazgowość uprzykrzona. Brał rzeczy lekko: sangwinik, był z zasady optymistą”.
Jak nasze wady graniczą z cnotami, świadczyć może taka ocena natury polskiej: „Jest otwarta, popędliwa, gościnna, szczodra, beztroska, dobrotliwa, wolna od fałszu, ruchliwa, powierzchowna nieco, nieco zarozumiała (już dla swojej nieocenionej wolności), (mimo wszelkiego, zewnętrznego raczej „cudzobiesia”) ceniąca dawny obyczaj, rodzinę i jej cnoty, i życie wiejskie, przywiązanie do własnej ziemi, a nie pragnienie obcej…” Wady takie, jak: lenistwo, niedbałość, zmienność, wygodnictwo, rozrzutność, polskie: „zastaw się, a postaw się”, od strzechy do pałacu, powierzchowność – powtarzają się najczęściej we wszystkich próbach ocen naszego charakteru.
2. Do tych wad, właściwych naszemu usposobieniu narodowemu, przybyły inne, wywołane długotrwałą niewolą, sytuacją zda się bez wyjścia, w której ratowaliśmy się naszym optymizmem. Do wad należą szczególniej: niechęć do pracy wspólnej, lenistwo i niesumienność w pracy publicznej, lekkomyślność, wywołana niepewnością bytowania, marnotrawstwo wobec niepewnego jutra, pijaństwo i rozwiązłość, drobne kradzieże, rozrzutność, brak poszanowania dobra publicznego, niewierność wobec zobowiązań. To są nabytki, wyrosłe na gruncie niewoli, gdy Naród musiał ratować swój byt podstawowy wszelkimi środkami, jakie były dlań dostępne.
3. Rażące wady społeczne wyrosłe na tym gruncie stają się szczególnie szkodliwe, tak że nie można niekiedy rozwinąć i umocnić naszej pracy wspólnej, w której zawodzi wiele sił i przymiotów, które objawiamy w pracy prywatnej. Rzecz znamienna, że Polak słynie za granicą z pracowitości; że na własnym zagonie nie zna dnia i nocy Ale ilekroć ma przystąpić do pracy wspólnej, zwłaszcza pod kierunkiem, wtedy dochodzą do głosu wszystkie wypaczenia naszego charakteru narodowego.
2. PRZYRZEKAMY STOCZYĆ BÓJ Z NASZYMI WADAMI NARODOWYMI
Te słowa padły z wałów jasnogórskich. Chcemy bowiem, Zwycięska Pani Jasnogórska, stoczyć ten najświętszy i najcięższy bój pod Twoim sztandarem. Biegniemy po pomoc do Tej, która sama starła głowę węża i była sztandarem wolności nie tylko od grzechu pierworodnego, ale i od wszelkich jego następstw. Chociaż tych wad jest takie mnóstwo, wybraliśmy sobie za przedmiot naszej walki szczególnej: lenistwo i lekkomyślność, marnotrawstwo, pijaństwo i rozwiązłość.
1. Lenistwo i lekkomyślność ustawiliśmy w jednej parze, chociaż różnią się one od siebie bardzo. Zwalczamy lenistwo w naszej postawie duchowej, by nie poprzestawać na małym, by stawiać sobie wymagania coraz to nowe, coraz to większe. Zwalczamy lenistwo, zaprowadzając ład wokół siebie: we własnym mieszkaniu, na własnym podwórku, w zagrodzie, na zagonie, w całym otoczeniu naszym; nie chcemy tonąć w brudzie, w nieładzie, w błocie, wśród na pół rozwalonych chat i płotów, których nikt nie naprawia, gdyż nie chce zdobyć się na wysiłek. Ileż razy można by uporządkować bez wkładu grosza, o który tak zawsze trudno. Zwalczamy lenistwo w pracy, stawiając sobie coraz to większe wymagania; pracować będziemy nie dla oka, „jakby ludziom się podobając, lecz – Panu Bogu naszemu” (Ef 6,6). Walkę lekkomyślności wypowiemy dlatego, by poprawić nasz charakter narodowy, by pogłębić nasze życie, by wziąć pełną odpowiedzialność za nasze myśli, słowa i czyny, świadomi, że tylko raz żyjemy, a żadna minuta życia już się więcej nie wraca.
2. W marnotrawstwie i w pijaństwie będziemy widzieli niszczenie naszych sił fizycznych i duchowych, naszych zasobów materialnych, majątku osobistego i narodowego, zwłaszcza lepszego bytu naszych rodzin i dzieci. Każdy dziesiątek lat wieku dwudziestego przyniósł nam tak straszne katastrofy, tak okropne wyniszczenie, że doprawdy – w rzędzie wrogów Narodu staje każdy, kto życiem swoim jeszcze powiększa to wyniszczenie. Popatrzmy na ubóstwo naszych domostw, wnętrz mieszkaniowych, urządzeń życia codziennego, niski poziom bytowania – może to wszystko nas otrzeźwi i zmusi do walki z marnotrawstwem i pijaństwem. Pamiętajmy o dzieciach naszych, którym należy się lepszy byt, niż to było naszym udziałem. Są takie klęski, przed którymi możemy osłonić nasze dzieci.
3. Wreszcie rozwiązłość, która uboży psychikę tylu zdolnych ludzi, która rozkłada ich wolę i znieprawia serca, która wyniszcza siły fizyczne i rozbija rodziny – niekiedy jakże brutalna i zwierzęca – czyż nie powinna zmusić do walki każdego człowieka, który zachował choć odrobinę ambicji czysto ludzkiej, choć odrobinę honoru i czci dla siebie? W naszym charakterze narodowym jest tyle sił duchowych, które można użyć do walki z rozwiązłością. Mamy przecież poczucie honoru, stosowności, czci dla siebie, zmysł estetyczny wysoko rozwinięty, pragnienie wolności od wszystkiego. To są wielcy sprzymierzeńcy w walce z rozwiązłością. A przecież przychodzi nam z pomocą nasza godność chrześcijańska, łaska uświęcająca, życie w nadprzyrodzonej wspólnocie Kościoła i Eucharystia.
Chciejmy tylko wołać sercem i czynami: „Zwycięska Pani Jasnogórska! Przyrzekamy wypowiedzieć walkę lenistwu i lekkomyślności, marnotrawstwu, pijaństwu i rozwiązłości”.
3. PRZYRZEKAMY ZDOBYWAĆ CNOTY!
Nie wystarczy przecież odwracać się od złego: trzeba czynić dobrze. Katolicka doskonałość nie na tym polega, że oganiamy się przed złem jak żebrak przed psami. Ucieczka przed złem to zaledwie skromna część programu pracy wewnętrznej. Ważniejsza i donioślejsza jest praca nad zdobyciem cnót i dobrych przyzwyczajeń, zarówno w porządku przyrodzonym, jak i nadprzyrodzonym. O wartości charakteru narodowego i chrześcijańskiego świadczą cnoty, które posiadamy i z których mnożymy dobro. Chrystus zachęca nas do mnożenia czynów dobrych: „Niechaj świeci światłość wasza przed ludźmi, aby widzieli uczynki wasze dobre i chwalili Ojca, który jest w niebie” (Mt 5,16).
1. Czyń dobrze. Cała wielkość religii katolickiej w tym się wyraża, że stawia katolikom coraz to większe wymagania: mnożyć dobro! Nie zatrzymujmy się na początku drogi. Idźmy ku światłu twarzą, nie oglądając się wstecz. Tym łatwiej nam to przyjdzie, że i w dziedzinie cnót posiadamy nasz kapitał narodowy. Świat lubi chwalić Polaków, zwłaszcza w trudnych okresach dziejów ludzkości. Świat wie, że wprawdzie mamy wygórowany indywidualizm, ale nie uznajemy zależności, walczymy ze wszystkich sił o swobodę, że chcemy być panami we własnym domu, że mamy w sobie wielkie umiłowanie wolności, dla której poświęcimy każde dobro materialne. Polska wysoka obyczajowość, kultura, oświata i sztuka promieniowały wokół i zdobywały sobie szacunek i naśladowców, bez potrzeby sięgania po miecz. Polska zwyciężyła swoją duchowością, którą wzięła z Ewangelii Chrystusowej, co padła jak ziarno na glebę wyborną. Pobudzić Polaków do życia cnotliwego nie jest trudno, zwłaszcza w imię miłości Boga i Narodu, w imię służby i poświęcenia dla bliźnich. I dlatego dziś wołamy z wałów jasnogórskich o cnoty!
Przyrzekamy zdobywać cnoty! A naprzód: wierność i sumienność. Byliśmy zawsze ciekawi świata. Na żądzę „nowostek” w Narodzie narzekali wszyscy moraliści i publicyści polscy Ale znaliśmy granice, które umieliśmy stawiać obcym duchowości polskiej wpływom: oparliśmy się niemczyźnie protestanckiej, kalwinizmowi, oparliśmy się wpływom tatarsko-tureckim, oparliśmy się amoralizmowi wieku Odrodzenia, chociaż przyjęliśmy jego sztukę. Polska dobrotliwość oparła się złym wpływom tylu zaborów i krzywd wyrządzonych przez najeźdźców
Dziś potrzeba nam wierności: zarówno naszemu duchowi narodowemu, jak i Ewangelii Chrystusowej. Potrzeba nam sumiennego wypełniania obowiązków, które płyną z odpowiedzialności za Naród i chrześcijańską Ojczyznę. I dlatego wzmacniamy naszego ducha ślubami i przyrzeczeniami, aby wytrwać.
3. Potrzeba nam cnoty pracowitości i oszczędności. Czy nie za wiele mówimy o pracy? Być może. Ale pokolenie nasze jest zaszczycone szczególnymi obowiązkami wobec ogromu zniszczeń wojennych i możliwości odbudowy. To wiele na siły pokolenia znużonego wojnami. To prawda! Ale trzeba zaufać Opatrzności Bożej, która sił przymnoży. Idzie tylko o to, by dorobek pracy naszej nie szedł na marne, by nie był trwoniony. Umiemy pracować i zdobywać dobra, ale nie umiemy ich utrzymać. I dlatego w pracy naszej wewnętrznej te dwie cnoty muszą iść w parze.
4. Wyrzeczenie się siebie i wzajemne poszanowanie muszą poprawić w nas przerosty indywidualizmu i egocentryzmu, muszą wyrobić w nas zmysł społeczny współpracy i współdziałania. Jest to możliwe wtedy, gdy wzrośnie wśród nas wzajemny szacunek, jednych do drugich. A nigdy nie czekajmy na to, kto zacznie. Sami pierwsi zaczynajmy. I płaćmy chlebem za każdy kamień. Odpowiadajmy dobrym słowem na każdą brutalność, ordynarność, wyzwisko, brak szacunku. Nie myślmy, że postęp społeczny musi koniecznie się łączyć z całkowitą swobodą słowa. Przeciwnie, on wlewa oliwę pokoju między każde słowo, by maszyna społeczna mogła iść sprawnie i bez zgrzytów.
Miłość i sprawiedliwość społeczna są to cnoty, o których Kościół pierwszy zaczął mówić na tym świecie. I to za przykładem Chrystusa, który miłość ustanowił, jako pierwsze i największe prawo, a zarazem nakazał, by sprawiedliwość nasza obfitowała więcej i więcej… Nie zrażajmy się tym, że słowa te przybladły. Czynem dnia każdego przywróćmy im żywotne rumieńce. Któż to ma zrobić pierwszy, jeśli nie my katolicy w Ojczyźnie, która od tysiąca lat słyszy te słowa z tylu ambon świątyń polskich?
ZAKOŃCZENIE
Bój z naszymi wadami narodowymi i zdobywanie cnót nazwaliśmy najświętszym i najcięższym. Bo to jest bój z samym sobą. Bo nie trzeba szukać pola walki zbyt daleko: jest ono w naszym sercu, myślach i woli. Łatwo jest zwalczać nieprzyjaciół. Ale siebie pokonać? A przecież największym bohaterem jest ten, kto siebie, a nie innych zwalczył. Zwycięstwo nad innymi może być często początkiem klęski. Ale zwycięstwo nad sobą jest zawsze początkiem chwały: i na ziemi, i w niebie. Tu szczególniej potrzeba nam pomocy Boga i Kościoła świętego. Bóg ukazuje Syna swego, który zwyciężył grzech i śmierć. A Kościół głosi nam chwałę Tej, która starła głowę węża. Podnieśmy więc głowy nasze, albowiem już zbliża się zbawienie nasze. Przyłóżmy rękę do pługa i wołajmy o wielkie zmartwychwstanie Narodu z jego wad i nałogów. „Prowadź nas, Maryjo, poprzez poddaną Ci ziemię polską do bram Ojczyzny niebieskiej. A na progu życia sama okaż nam Jezusa, błogosławiony Owoc żywota Twego. Amen”
Komańcza, wrzesień 1956
***
STOCZYĆ NAJŚWIĘTSZY I NAJCIĘŻSZY BÓJ
1. Śpiewając Litanię loretańską, nie możemy wyjść z podziwu, ile piękna ukrył Bóg w Matce swego Syna. Wszak „łaski pełna” skupiła w sobie wszystkie przymioty ducha, posiadła wszystkie cnoty: to Matka najczystsza, Matka dobrej rady, Panna roztropna, Panna wierna, Zwierciadło sprawiedliwości, Róża duchowna, Arka Przymierza, Uzdrowienie chorych, Ucieczka grzesznych, Pocieszycielka strapionych… Bez końca i granic. Stary poeta włoski z XIII wieku wołał do Maryi: „Tyś Berłem… Tyś Kwieciem… Tyś bardziej jaśniejąca niż księżyc… Różą jesteś i Lilią. Tyś nosiła słodkiego Syna. Tyś jest Przodowniczką Dziewic, chlubą małżonek… Żaden język nie zdoła wypowiedzieć, jakby należało Cię wielbić”. Poeta Prochus woła do Matki Boga: „Kometo najczystsza, niosąca w sobie najcenniejszą perłę. Święty Przybytku niewinności. Ołtarzu złocisty całopalenia, święta Oliwo namaszczenia, przecenna, Urno alabastrowa wonnego nardu. Arko, od wewnątrz i od zewnątrz złocona, przepiękna Oblubienico kantyków, Dźwignio wiernych, Diademie Kościoła, Wyrazie prawowierności, jedyny Pomoście między Bogiem a ludźmi…”. A poeta chrześcijański, Dante, gdy doszedł w swych wzlotach do Imienia Matki Boga, nic więcej nie mógł powiedzieć: „Na imię Maryja – ustaję”.
2. Tak piękna jest Królowa świata, Matka i Królowa Polski. A my? Jej dzieci?… Stańmy przed Matką naszą! Wszak patrzymy w Jej duszę od wieków! Przecież chodzimy za Nią wytrwale, głosząc Jej pochwały. Czy światło z oblicza Maryi pada na duszę naszą? Czy odmienia nam serce? Może byłoby nam przykro usłyszeć: Dzieci Moje, zaledwie Was poznaję!
3. Jednak, przyznajemy się do Ciebie, Matko! Prawdziwie, jesteśmy bardzo utrudzeni życiem! Na obliczu naszym wypisane są wszystkie klęski i męki ciężkiej drogi dziejowej Narodu. Jesteśmy obrzuceni błotem przez wszystkie burze świata. Siedzimy na rozdrożu wielkich zmagań narodów. Matko! Niełatwe jest nasze życie. Ileż wad i nałogów naszych jest odpryskiem cudzych win. Chociaż bardzo biedni, wołamy do Ciebie: Matko Miłosierdzia – One miłosierne oczy obróć ku nam.
I. ŻYCIOWE ZADANIE NARODU
1. Świadomi tego, że wiele klęsk dziejowych Narodu płynie z jego wad, przyrzekliśmy na Jasnej Górze i we wszystkich świątyniach całej Polski, przyłożyć rękę do pługa, by przeorać głęboko zagony dusz naszych, wyrwać chwasty grzechów i zadawnionych wad i obsiać dusze nasze ziarnem cnót. Wołaliśmy i wołamy dziś: „Zwycięska Pani Jasnogórska! Przyrzekamy stoczyć pod Twoim sztandarem najświętszy i najcięższy bój z naszymi wadami narodowymi. Przyrzekamy wypowiedzieć walkę lenistwu i lekkomyślności, marnotrawstwu, pijaństwu i rozwiązłości. Przyrzekamy zdobywać cnoty: wierności i sumienności, pracowitości i oszczędności, wyrzeczenia się siebie i wzajemnego poszanowania, miłości i sprawiedliwości społecznej”. Przyrzeczenia te poszły przed tron Zwycięskiej Pani, która sama jedna starła głowę węża, a ukazała się światu, jako Matka Niepokalana. Pragniemy upodobnić się do naszej Matki.
2. Czy mamy wyliczać nasze wady? Uchodzimy za Naród spokojny, pracowity, cierpliwy, zgodny, dobrotliwy, gościnny, bezinteresowny, ludzki. Niezawodnie! Nie jesteśmy „samą raną”. Nie brak w duszy Narodu wielu pięknych zalet. A jednak zarzucają nam i „polskie niedbalstwo”, i lekkomyślne: „jakoś tam będzie”, i brak wytrwałości w wielkich sprawach, i dziwne rozproszenie, i bierność umysłu, i powierzchowność, i płytkość, i lenistwo, i zmienność, i wygodnictwo, i rozrzutność, i nietrzeźwość, i niewierność, i rozwiązłość. To prawda, że nie byliśmy nigdy Narodem wielkich zbrodni, głośnych w dziejach innych ludów. Ale te rozliczne wady, nabyte tak często w czasach długiej niewoli i wśród szczęku oręża wszystkich frontów wojennych, wielce utrudniają nam spokojną pracę, wydobycie się z nędzy i niedostatku, podniesienie się na wyższy poziom duchowy.
II. NAJPILNIEJSZE ZADANIE NASZE!
Należy zwalczyć te wady, które utrudniają nam społeczny postęp moralny, a więc: lenistwo i lekkomyślność, marnotrawstwo, pijaństwo i rozwiązłość. Są to dziś w Polsce choroby i klęski społeczne. To już nie tylko sprawa jakiejś warstwy narodu czy jednostek. To sprawa wspólna całego Narodu.
1. Zwalczyć lenistwo i lekkomyślność nie jest łatwo, gdyż wydaje nam się, że pracujemy wiele i wytrwale. Prawdziwie, zawsze mieliśmy wiele do roboty, gdyż każda wojna pozostawiała w kraju tyle ruin, że zaledwie zdołaliśmy je odbudować do wojny następnej. Górnicy nasi słyną w świecie z pracowitości. Rolnicy zapracowują się od świtu do nocy na własnym zagonie. Umiemy być dobrymi rzemieślnikami. Ale zobaczmy, ile wokół nas nieładu i nieporządku. Ile dróg błotnistych, które moglibyśmy sami naprawić. Ile płotów rozwalonych. Ile chat i domostw brudnych. Toniemy w błocie i w śmieciach. Nawet mieszkania nasze często są bez ładu i składu. Zajrzyjcie, Dzieci, do waszych szafek, szufladek, pudełek, a zobaczycie, czy wyrastacie na ludzi porządnych, czy leniwych. Jakże często na ten cały nieład patrzą dobre oczy Gospodyni z Nazaretu! A może dziwuje się: Dzieci Moje, co się tu dzieje?
2. Marnotrawstwo i pijaństwo są naszą specjalnością narodową. Nie tylko za czasów króla Sasa! Ongiś przepijali Polskę magnaci. A dziś – wszyscy! Naród tak biedny, naród, który szuka grosza na każdą większą pracę w drogich pożyczkach u sąsiadów, ten Naród umie wydać ciężkie pieniądze na zbytek, by dogodzić próżności, albo po prostu – bezmyślnie puścić przez gardło. Zobaczcie wokół siebie, jak umiecie niszczyć ubranie, obuwie, sprzęty domowe, drogie narzędzia pracy. Zobaczcie, jak blade są wasze dzieci, dla których nie ma ani na cukier, ani na masło. Ale zawsze jest na wódkę. Czy to słabość, czy bezmyślność? A ile najlepszych sił i zdrowia niszczeje w tej rozrzutnej gospodarce. Ile strasznych chorób się legnie, ile strasznych wypadków, które niszczą mienie całych rodzin. I na to wszystko patrzą głodne, obdarte dzieci, wynędzniałe matki i żony.
3. Plamą straszliwą naszego życia są: niewierność małżeńska, rozwiązłość i nieczystość. To niemal sport i zabawa. A że niszczeją charaktery i zdolności! A że ginie pokój rodzin i dzieci! A że rozbija się ład moralny i społeczny – cóż to kogo obchodzi? Ciężkie to są porachunki! Ale każdy z nas może paść ofiarą cudzego upadku. Zatrute dusze tylu ludzi wyuzdanych, to z kolei trucizna dla rodzin, to obłęd niemal narodowy! Najlepsi ludzie, niewinne dzieci, całe środowisko mogą paść ofiarą ludzi rozwiązłych. Świadkiem tego jest: kino, zabawa, teatr, książka, ulica, pismo, życie towarzyskie, a nawet biura i warsztaty pracy zależnej.
Gdy słuchamy tych twardych słów, spoglądajmy ku Matce naszej i wołajmy: Ucieczko grzesznych! Zawiniliśmy! Może nie wszyscy jednakowo! Ale wszyscy przyrzekamy Ci: „stoczyć pod Twoim sztandarem najświętszy i najcięższy bój z naszymi wadami narodowymi”. Wiemy, że najtrudniejsza to walka. Ale niezbędna dla ocalenia Narodu. Bijemy się w piersi, lecz nie upadamy na duchu, Matko Baranka Bożego, który gładzi grzechy świata. Wspomożenie wiernych dodaj nam mocy!
PRZYRZEKAMY ZDOBYWAĆ CNOTY
1. Obraz smutny, który wczoraj zaniepokoił serca nasze, był namalowany tylko dlatego, byśmy nabrali niechęci do tego, co było dotąd złe w naszym życiu. Odwracamy się odeń z niechęcią. Nie wystarczy jednak nie widzieć zła, nie chcieć zła! Trzeba czynić dobro. Najlepsze drzewo, jeśli nie rośnie i nie wydaje owocu, nadaje się na spalenie. Jesteśmy wezwani do czynienia dobrze. Zdrowie Narodu zależy od ilości dobra, które musi przewyższyć zło. Wezwał nas do tego Chrystus: „niechaj świeci światłość wasza przed ludźmi, aby widzieli dobre czyny wasze i chwalili Ojca waszego, który jest w niebiosach” (Mt 5,16). I teraz, gdy patrzy ku nam z Monstrancji, zda się powtarzać tę samą zachętę.
2. A Jego Matka, pełna łask wszelkich, zda się mówić do nas, jak do sług w Kanie: „Uczyńcie, cokolwiek wam powie”. Może gotowa wraz z nami prosić Syna: „Serce Jezusa, cnót wszystkich bezdenna głębino, zmiłuj się nad nami!”. Na pewno Chrystus okaże nam i dziś swą pomoc, jak ongiś okazał żalącemu się na swoją ułomność Apostołowi: „Dosyć masz łaski mojej, bo moc w słabości się doskonali” (2 Kor 12,9). A ta łaska przychodzi do nas wszystkimi drogami. Bóg przemawia do duszy wprost, przez Kościół święty, przez jego sakramenty, przez modlitwę społeczną. Najbliższą pomocą jest dla nas Matka nasza, Pośredniczka łask wszelkich.
I. SŁYSZYMY KAŻDEGO DNIA: W GÓRĘ SERCA!
1. Każdy kapłan to mówi od ołtarza w czasie Mszy świętej. Kościół nie pozwoli nam stać w miejscu. Pamiętajcie, że należymy do Kościoła, który nigdy nie mówi nam: dość! Przeciwnie, nawet Świętym powie, by uświęcali się jeszcze więcej. Panuje w Kościele Bożym głód nieustannego postępu. Kościół jest najbardziej postępową społecznością na ziemi. Zmusza on do postępu nasz umysł – ku Prawdzie, naszą wolę – ku Dobru, nasze serce – ku Miłości. Wszyscy musimy dobrze wydłużyć krok, by nadążyć za Kościołem. Przecież wiecie wszyscy, że Kościół, to „Świętych Obcowanie”! Zważcie, Świętych, a nie grzeszników. A więc naprzód!
2. A gdy przyłożysz rękę do pługa, nie oglądaj się wstecz. Przedstaw* sobie, że idziesz głębokim tunelem. Gdzieś daleko, daleko błysnęło światełko. Czemu oglądasz się za siebie? Nic tam nie zobaczysz, tylko ciemność. Czemu powracasz do grzechu? Przecież już wiesz, że budzi w tobie tylko niesmak i zawód. Grzech jest strasznie nudny! Ale to światełko, które dostrzegłeś, ono rośnie, za każdym krokiem potężnieje! Pociąga swym rosnącym pięknem coraz bardziej! Aż wreszcie, wyszedłeś z ciemnego tunelu na pełne światło Boże. Tak wygląda droga do cnót. Przede wszystkim nie trzeba wracać do grzechów, nie trzeba ich powtarzać.
3. A teraz: czyń dobrze! I dziś, i jutro! Powtarzaj z uporem czyny dobre. Pamiętaj, że każdy dokonany dobry czyn ułatwia następny. Może znasz muzyka, który ćwiczy na skrzypcach; nieraz cały dzień powtarza ten sam motyw, choćby go grał już dobrze. Chce zdobyć wprawę. Może widziałeś kiedy malarza, jak szkicuje bez przerwy na papierze. Każdy niemal nowy szkic jest lepszy od poprzedniego. Widziałeś, jak pracuje kamieniarz: każde uderzenie dłuta pogłębia rysę i już nie da się niczym zakleić. Podobnie dobry czyn rzeźbi ci duszę i uzdalnia do nowego. A każdy następny niesie ze sobą większą radość, łatwiej przychodzi. Podobnie nabywa się cnoty. Brak ci miłości do Boga – mów często: a jednak Cię Ojcze miłuję! Słabnie Ci wiara – proś: Panie, przymnóż mi wiary. Jesteś popędliwy – trzymaj ręce przy sobie i łatwo przebaczaj. Gdybyś konwią wody podlewał słabe roślinki, wyrosną ci w drzewa. Tak powstają cnoty!
II. NASZE SZCZEGÓLNE ZOBOWIĄZANIE
Podjęte zobowiązania nakazują nam zdobywać cnoty: wierności i sumienności, pracowitości i oszczędności, wyrzeczenia się siebie i wzajemnego poszanowania, miłości i sprawiedliwości społecznej.
1. Wierność i sumienność. A naprzód wierność twemu Ojcu Niebieskiemu, Chrystusowi i Jego Kościołowi, wierność łasce chrztu świętego, wierność twemu współmałżonkowi, wierność twej rodzinie i kochającej cię dziatwie. Wierność twemu powołaniu i obowiązkom wobec własnej duszy, wobec celu życiowego, wobec bliźnich, wobec zdolności i talentów. Sumienność masz kształcić w sobie przez pracę cierpliwą, spokojną, wytrwałą, raczej długą a dokładną, niż pośpieszną a mało wartą. Zbyt wiele jest u nas dzieł nieskończonych, popsutych – na skutek braku wytrwałości w pracy.
2. Pracowitość naszą łączmy z oszczędnością. Bo pracujemy wiele, ale więcej zmarnujemy, niż wypracujemy. Niekiedy dobry zarobek skłania nas do marnotrawstwa i pijaństwa. Jesteśmy za ubodzy, by źle pracować! Tylko przez oszczędność możemy wyjść z nizin tej słynnej na cały świat polskiej biedy. Te dwie cnoty, pracowitości i oszczędności, są nie tylko walorem moralności chrześcijańskiej, ale też są potrzebne polskiej racji stanu.
3. Wyrzeczenie się siebie stawiamy na równi z wzajemnym poszanowaniem. A to dlatego, że tkwi w Narodzie naszym jakaś zadra próżności, wyniosłości, pomiatania ludźmi, zwłaszcza od nas zależnymi. Zbyt wiele jest krzyku i przekleństw w miejscach pracy i w domach naszych. Zdołamy to opanować, gdy weźmiemy sami siebie w karby, gdy nakażemy sobie odnoszenie się do każdego człowieka z szacunkiem, a zwłaszcza do ludzi zależnych od nas. Zwierzchnictwo nie jest władaniem, ale służbą Braciom. Tak ma być w rodzinie – wobec żony i dzieci, tak też ma być w biurze czy w fabryce. Polacy muszą mieć więcej do siebie szacunku.
4. Wreszcie miłość i sprawiedliwość społeczna jako cnoty skupiające w sobie wszystkie inne. Tyle jest wśród nas głodu sprawiedliwości. Jakże słuszny to głód. Jak ciężką mękę już przeszli ludzie w poszukiwaniu sprawiedliwości. Zdawało się, że już ją mają w dłoniach. Ale znowu zawód, bo zabrakło miłości. Te dwie cnoty trzeba zaślubić, wtedy wydadzą owoc – pokój Boży w Ojczystym domu polskim.
Wołajmy do Chrystusa, by duch Jego Ofiary zdobył sobie wszystkie polskie serca. Wtedy Królestwo Matki Boga będzie Królestwem Serc wszystkich i ich najtrwalszym zjednoczeniem.
« powrót…